MRN69 MRN69
714
BLOG

Polska w Unii Europejskiej: czy chcemy przestać być prowincją niemiecką...?

MRN69 MRN69 UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 45

Zacznijmy wreszcie mówić i rozmawiać otwarcie i szczerze, nazywając rzeczy po imieniu, a odrzucając fasadowy i faryzejski język dyplomatycznych, propagandowych i unijnych sloganów, na czele z mitologicznym "odzyskaniem niepodległości w 1989 r." i niemniej mitologicznymi "wartościami europejskimi", nie wspominając już o słowach-wytrychach typu "demokracja" czy "wolność", które w ustach polityków już dawno straciły jakikolwiek sens czy jakąkolwiek wartość.

Dopóki będziemy żyć w fałszywej świadomości i z nieprawdziwym obrazem otaczającej nas rzeczywistości, dopóty - my, Polacy - nie znajdziemy wspólnego języka ani wspólnych celów, a istnienie Polski i nasz własny byt będą pozostawać zależne od obcych i nawet wrogich interesów przemożnych mocarstw. Zacznijmy od krótkiego z konieczności wstępu historycznego.

Do 1991 r. Polska pozostawała w globalnej strefie wpływów ZSRR i bezpośredniej zależności od tego supermocarstwa, a do 1993 r. - w strefie wpływów Rosji, od których zależność ewoluowała od bezpośredniej do pośredniej i zmniejszała się na zasadzie samoograniczenia. Kluczowe cezury tutaj to: rozwiązanie Układu Warszawskiego (lipiec 1991 r.), upadek ZSRR (grudzień 1991 r.) i wyjście wojsk rosyjskich z Polski (l. 1992-1993) oraz wejście w życie tzw. Układu Europejskiego (luty 1994 roku), czyli stowarzyszenie Polski ze Wspólnotami Europejskimi. Najzupełniej drugorzędny i wtórny charakter, wbrew powszechnej świadomości Polaków, mają tutaj takie zdarzenia jak wybory do Sejmu i Senatu w 1989 r., wybory prezydenckie w 1990 r. czy nawet pierwsze rzeczywiście wolne wybory do Sejmu i Senatu w 1991 roku. Te zdarzenia były tylko wyrazem nadanej Polsce przez ZSRR, w uzgodnieniu z USA, szerokiej autonomii w sprawach wewnętrznych i w zewnętrznych stosunkach gospodarczych.

Od przełomu l. 1993-1994 Polska znajduje się w globalnej strefie wpływów USA, jednak nie na zasadzie bezpośredniej zależności (jak względem ZSRR czy przejściowo Rosji), a na zasadzie zależności pośredniej, realizowanej przede wszystkim przy pomocy Unii Europejskiej jako relatywnie wygodnego narzędzia zarządzania przez USA swoimi europejskimi satelitami. Kluczowe cezury tutaj to wejście w życie Traktatu o Unii Europejskiej, czyli tzw. Traktatu z Maastricht (listopad 1993 r.), i wspomnianego wyżej Układu Europejskiego (luty 1994 roku) oraz wejście Polski do NATO (marzec 1999 r.) i do Unii Europejskiej (maj 2004 roku). Jednym z zewnętrznych objawów braku bezpośredniej zależności od USA, dziwnie niezauważanym i przemilczanym w publicznej dyskusji w Polsce, był w tamtym czasie i nadal jest brak dwustronnej umowy między USA i Polską (sic!), którą można kwalifikować jako traktat o ścisłym sojuszu politycznym. USA nie zawarły takiej umowy z Polską ani na początku lat 90. (ograniczając się do umowy gospodarczej z 1990 r., co było skądinąd wyrazem uznania dominacji ZSRR na tym obszarze), ani później. To, co nazwałem zależnością pośrednią, jest po prostu realizowane przy pomocy narzędzi o charakterze zbiorowym (Unia Europejska i NATO), w mniejszym stopniu i tylko w ograniczonym zakresie - poprzez umowy dwustronne.

Do 2016 r. USA respektowały w stosunkach z Polską geostrategiczne interesy Rosji poprzez faktyczną demilitaryzację i neutralizację Polski względem Rosji, co polegało przede wszystkim na formalnym a nie realnym członkostwie w NATO (np. Polska nie była objęta tzw. planem ewentualnościowym) i zatrzymaniu istotnej infrastruktury NATO na linii Łaby, a co - w sensie formalnym - wynikało z tzw. Traktatu 2+4 z 1990 r. i umowy NATO-Rosja z 1997 roku. Kluczową cezurą tutaj jest oczywiście szczyt NATO w Warszawie lipcu 2016 r. i faktycznie permanentna obecność wojsk USA w Polsce od przełomu l. 2016-2017.

W ramach ogólnego podporządkowania Polski interesom i wpływom USA istnieje jednak bardzo konkretne, namacalne i niezwykle szczegółowe podporządkowanie Polski interesom i wpływom Niemiec jako najsilniejszego gospodarczo i politycznie państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Czyli po prostu unijnego hegemona, który jednak pozostaje - od klęski w II wojnie światowej i powstania w kadłubowej postaci RFN - w bezpośredniej zależności od USA. Natomiast od zjednoczenia Niemiec (październik 1990 r.) trwa pierwotnie dość powolna i stopniowa ewolucja tej zależności w kierunku zależności pośredniej i zupełnie luźnej, która jednak wyraźnie przyspiesza wraz z procesem zmniejszania się globalnej siły USA. Zewnętrznym objawem trwania Niemiec w zależności od USA jest przede wszystkim obecność - od 1945 r. - wojsk USA na terytorium Niemiec, która - gdyby miała wynikać tylko z zagrożenia ze strony d. ZSRR - już dawno straciłaby sens i uzasadnienie.

Dopiero na tle realnie rozeznanej i zdefiniowanej sytuacji Polski w Europie i świecie możemy skutecznie oceniać i opisywać zachowanie warstwy politycznej, która posiada nominalną władzę w Polsce. I tylko na takim gruncie mogą spotkać się i próbować rozmawiać ze sobą bezrefleksyjni wyznawcy PiS i PO, na przemian w roli obozu rządzącego i opozycji. Takie spotkanie i taka rozmowa są żywotnie konieczne, alternatywą bowiem jest trwanie w roli przedmiotu w rękach mocarstw (co oznacza przede wszystkim ograniczenie potencjału i rozwoju) lub nawet próba przejęcia władzy z użyciem przemocy, która może prowadzić do obcej interwencji, wojny domowej lub kolejnego rozbioru Polski.

Mam świadomość, że diagnoza, iż Polska - często nazywana III RP - nie tylko nie odzyskała niepodległości w 1989 r. , ale w istocie nigdy nie była i nie jest państwem suwerennym, podlegając tylko ruchom wynikającym ze zmian światowego porządku geopolitycznego, jest trudna do przyjęcia dla większości Polaków wychowanych przez kolejną odsłonę propagandy sukcesu, tym razem sukcesu tzw. transformacji i integracji europejskiej. Ale bez zmierzenia się z tą bolesną prawdą będziemy skazani na dalsze dryfowanie w kierunku i w sposób wybrany przez czynniki zewnętrzne w zewnętrznych interesach. Będziemy skazani na dalsze jałowe spory między obozem obrońców sukcesu III RP i obozem kontestatorów tego sukcesu.

Moim zdaniem, dopiero z perspektywy zarysowanej wyżej diagnozy możemy jaśniej i wyraźniej ocenić istotny sens polityki obozu rządzącego (czyli przede wszystkim PiS) i polityki obozu opozycji (od PO do SLD). Żadna z tych sił nie kwestionuje obecności Polski w Unii Europejskiej, czyli zasady ogólnego podporządkowania wpływom USA i konkretnego podporządkowania wpływom Niemiec. (Nie kwestionuje, bo zwyczajnie nie może. Nie dlatego powstała i nie dlatego istnieje. Gdyby chciała zmienić kierunek swojej polityki, zostałaby po prostu unicestwiona). Spory między tymi siłami polegają tylko na różnym akcentowaniu tych dwóch zasad i różnym stosowaniu ich w praktyce. Można obrazowo podsumować, że wszystkie gotują tę samą zupę, ale w różnych proporcjach dodają przyprawy. Dzisiaj trzeba być najzupełniej ślepym, aby nie widzieć, że PO bezwarunkowo afirmuje zasadę bezpośredniego podporządkowania interesom niemieckim, a tylko pośrednio wpływom USA, natomiast PiS odwrotnie: próbuje odwrócić stosunek tych zasad i osiągnąć pewną równowagę względem Niemiec. W tym celu PiS próbuje opierać się na wsparciu USA i wsparciu części społeczeństwa, korzystając z wyjątkowo korzystnej koniunktury, która wyraża się w pewnej niestabilności USA i Niemiec wskutek serii wyborów oraz konflikcie z Rosją, zwłaszcza na Ukrainie.

CDN.




MRN69
O mnie MRN69

Jestem urodzonym w Paryżu i zakochanym w polskiej ziemi obywatelem tego świata, który pragnie dojść do tamtego świata. Jestem także mężem i ojcem. Byłem wreszcie doradcą podatkowym i specjalistą ds. zarządzania wiedzą, ale nie jestem pewny, czy chcę wrócić do tej aktywności. W górach odnajduję i przeżywam to, czego nie umiem nazwać, ale bez czego nie umiałbym przeżyć w mieście.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka