Właśnie usłyszałem i zobaczyłem w ekranie telewizora dziewczynę stojącą pod Ambasadą Królestwa Belgii w Warszawie. Przedstawiła się jako "aktywna społecznie" i - wyrażając solidarność z Belgami - stwierdziła, że człowiek nie powinien zabijać człowieka.
Dziwne? Ależ skąd!
Oczywiste, prawda?
Ale czy na pewno...?
Czy na pewno dla WSZYSTKICH TU I TERAZ jest oczywiste, że człowiek nie powinien zabijać człowieka?!
Czy wszyscy mamy tę samą definicję człowieka i tę samą miarę wartości człowieka?!
Czy owa dziewczyna stanie w obronie życia ludzkiego, gdy wkrótce wybuchnie nowa faza wojny domowej, tym razem na tle projektu zmian w ustawie o tzw. aborcji...?
Czy ona stanie w obronie prawa do eutanazji, czyli mniej lub więcej pozornego prawa człowieka do samobójstwa?!
Czy ona rozumie, że w oczach zamachowca-samobójcy wartość jego życia jest zupełnie inna niż wartość innych ofiar zamachu i wartość jej własnego życia?!
Czy ona wreszcie rozumie, że stan wojny oznacza konieczność zabijania innych ludzi w obronie własnej?!
Dziwne, że tak wielu nie widzi człowieczeństwa w dziecku nienarodzonym i selekcjonuje wartość takich dzieci według kryterium ich zdrowia.
A najdziwniejsze w tym szaleństwie jest to, że jeszcze nikt nie wyraził współczucia dla rodzin zamachowców...